Okopowa


Zakłady Wklęsłodrukowe RSW PRASA Okopowa

Ulica Okopowa to historyczne miejsce Warszawy. Cząstkę tej historii stworzyła drukarnia Zakłady Wklęsłodrukowe, która istniała tu pod numerem 58/72 w latach 1949 – 1994 (obecnie znajduje się w tym miejscu centrum handlowe Klif).

Ulica Okopowa powstawała na miejscu wałów i fosy usypanych tu w roku 1770 a zwanych okopami Lubomirskiego. Początkowo były to drogi pomiędzy ogrodami i rzeką Drną ale pod koniec XIX wieku zaczęto budować tu domy i fabryki i między innymi garbarnię rodziny Pfeifferów. Garbarnia przetrwała drugą wojnę światową i w częściowo odgruzowanych budynkach w roku 1949 zaczęto montować i uruchamiać pierwsze maszyny drukarskie.

Zalążki Zakładów Wklęsłodrukowych powstawały już jednak wcześniej. W roku 1945 uruchomiono pierwsze maszyny w odgruzowanej drukarni przy ul. Tarczyńskiej 4 a w roku 1947 przy ul. Mariensztat 8. W roku 1950 wszystkie działy drukarni pracowały już na Okopowej i stanowiły największe zakłady wklęsłodrukowe w Polsce.

Pierwsze dziesięciolecie to okres starań o miejsce do pracy, o najbardziej potrzebne maszyny i urządzenia i oczywiście o fachowców. W odgruzowanej garbarni zagnieździło się kilkanaście innych firm, jak huta szkła, fabryka chemiczna, fabryka ozdób choinkowych, wytwórnia futer i wiele innych warsztatów. Należało więc sukcesywnie wyprowadzać niewygodnych sąsiadów i zdobywać pomieszczenia pod nowe działy i maszyny.

Z Niemiec sprowadzono dwie pierwsze rotacyjne maszyny do druku wielobarwnego MAN oraz FRANKENTHAL. Pociągało to za sobą oczywiście konieczność rozbudowy działów przygotowania form drukowych. Zorganizowano wydział PRZYGOTOWALNI I w skład której weszły fotografia reprodukcyjna, retusz i montaż. W skład PRZYGOTOWALNI II weszły działy galwano, kopia i trawiarnia. W roku 1954 uruchomiono laboratorium fizyko- chemiczne, które stało się pierwszą placówką badawczo-naukową w polskim przemyśle poligraficznym. W działach przygotowalni stosowano dużo różnego rodzaju roztworów chemicznych, które musiały być przygotowane i kontrolowane.

Do małej grupy fachowców warszawskich sprowadzono grupy fachowców z Poznania i z Krakowa. W grupie krakowskiej znalazł się Antoni Kluzek, który w roku 1958 został dyrektorem naczelnym Zakładów. Był to typowy menadżer PRL-owskiego okresu, który dzięki kontaktom i pomocy najważniejszych komitetów potrafił załatwić najtrudniejsze sprawy dla Zakładów.

Zakłady Wklęsłodrukowe nawiązały współpracę z dwoma NRD-owskimi drukarniami: Einheit w Lipsku i Berliner Druckerei w Berlinie. Drukarnie te miały bogatą tradycję w technice wklęsłodrukowej i dzieliły się doświadczeniami z fachowcami z Okopowej.

Dla mniej wtajemniczonych dodatkowa informacja – wklęsłodruk to jedna z podstawowych technik druku, w której elementy drukujące formy drukowej są wklęsłe, w odróżnieniu od druku typograficznego, gdzie elementy drukujące są wypukłe i druku offsetowego, gdzie elementy drukujące są na jednej płaszczyźnie z elementami nie drukującymi.

Ponadto można powiedzieć, że wklęsłodruk jest jedyną „uczciwą” techniką druku, ponieważ punkty drukujące w jasnych tonach obrazu są płytkie i nabierają mniejszą ilość farby, niż głębsze punkty w ciemnych tonach obrazu, które nabierają większą ilość farby i w realistyczny sposób powstaje wielotonalny obraz. Natomiast w innych technikach druku wielotonalność jest złudzeniem uzyskanym przez różną wielkość lub zagęszczenie punktów o równym nasyceniu farbą. I tę piękną technikę druku Zakłady RSW PRASA Okopowa rozwijały przez dziesięciolecia do perfekcji.

W tym czasie trwa dalsza rozbudowa Zakładów, w roku 1961 zbudowana zostaje nowa hala, w której już w ostatniej fazie budowy rozpoczyna się montaż dwóch pięciokolorowych w układzie 4 + 1 maszyn rolowych PLAMAG. Po uruchomieniu tych maszyn moc produkcyjna drukarni wzrasta niemal dwukrotnie.

Przygotowalnia I bazowała w tych latach na srebrowych materiałach fotograficznych.

Oryginałami do reprodukcji były głównie czarno-białe zdjęcia fotograficzne. W celu uzyskania kolorowego druku wykonywano na dziale fotografii reprodukcyjnej dwa negatywy z tego samego zdjęcia i retuszer opracowywał je tak, żeby uzyskać jeden diapozytyw rysunkowy i jeden podkładowy, który drukowany był np. w sepii. Był to tak zwany system duplex. Wykonywano również tzw. rozbarwienia tzn. z jednego czarno-białego zdjęcia robione były cztery negatywy i po obróbce retuszerskiej cztery diapozytywy dla czterech podstawowych kolorów. Wymagało to dużej wyobraźni kolorystycznej i umiejętności od fotografa i retuszera, żeby uzyskać prawidłowy efekt kolorowej odbitki. Mistrzami tej techniki i najlepszymi kolorystami Okopowej byli Zdzisław Podsiadło i Józef Wojciuch.

Żadna poważniejsza praca wielobarwna nie miała prawa opuścić Zakładów bez konsultacji z tymi panami. Systemy próbnej odbitki przed drukiem właściwie nie istniały, było wprawdzie na wyposażeniu działu retuszu urządzenie FARBOPTER, w które wprowadzano wyciągi poszczególnych kolorów i podświetlano kolorami CMYK, jednak obraz powstawał w przezroczu i nie dawał pełnej kontroli nad produktem końcowym czyli drukiem.

Z czasem przybywało oryginałów kolorowych. Przyzwoity fotoreporter czy też fotografik biegał z trzema aparatami fotograficznymi przewieszonymi przez szyję: jeden z filmem negatywowym czarno-białym, jeden z negatywem kolorowym, z którego robiono kolorowe odbitki na papierze i trzeci aparat z kolorowym filmem odwracalnym, na którym uzyskiwano diapozytywy tzw. slaydy kolorowe. I taka forma oryginału kolorowego do reprodukcji opanowała redakcje i wydawnictwa. Nie były to jednak łatwe materiały wyjściowe do reprodukcji. Rozpiętość gęstości optycznej diapozytywu kolorowego wynosiła ponad D=4,0, natomiast rozpiętość, którą można odtworzyć na odbitce drukowanej jest poniżej D=2,0.

Należało więc stosować maski korekcyjne do rozpiętości gęstości optycznej i do koloru.

I tu pojawiają się znowu panowie Podsiadło i Wojciuch, którzy przy współpracy z kolegami z Berliner Druckerei opracowywali kolejne systemy masek korekcyjnych.

Wszystkie teksty powstawały na zecerni ręcznej i maszynowej na linotypach, wszystkie oczywiście w metalu. Ze złożonych i przełamanych kolumn wykonywano odbitki na celofanie i tak powstawał diapozytywowy obraz tekstu. Odbitki celofanowe łączone były z diapozytywowymi zdjęciami na dziale montażu w arkusze zgodnie z makietą wydawcy i ze schematami falcowania.

W bardzo trudnych warunkach przebiegała praca w przygotowalni II tzn. na działach galwano, kopii i trawiarni. Cylindry formowe z maszyn drukujących należało pokryć galwanicznie warstewką miedzi i do większych nakładów dodatkowo warstewką chromu.

Natomiast montaże kopiowane były na arkuszach światłoczułego papieru pigmentowego. Naświetlony arkusz papieru nanoszony był na wcześniej przygotowany galwanicznie cylinder i wywoływany ciepłą wodą. Podłoże papierowe było zdejmowane a na cylindrze pozostawała warstwa żelatyny zagarbowanej proporcjonalnie do ilości światła przechodzącego przez diapozytywowy montaż. Tak ukształtowana warstwa żelatyny stanowiła naturalną barierę dla roztworu trawiącego, którym działano na cylinder. To znaczy trawiacz ubrany w ogromny gumowy fartuch (prawie jak w rzeźni) polewał cylinder roztworami sześciochlorku żelaza o różnej koncentracji i trawił w cylindrze obraz do uzyskania odpowiedniej do zaczernienia obrazu głębokości. Wcześniej na papier pigmentowy wkopiowany był raster, który rozbijał obraz na punkty o równej wielkości a w czasie trawienia uzyskiwano różną głębokość tych tzw. kałamarzyków. Kałamarzyki w czasie druku nabierały farbę w ilości proporcjonalnej do zaczernienia obrazu i tak powstawała naturalnie wielotonalna reprodukcja.

Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte XX wieku to dynamiczny rozwój technologiczny Zakładów Wklęsłodrukowych. Dobudowywano nowe i modernizowano stare pomieszczenia, gdzie wstawiano i uruchamiano najnowszy w Europie i pierwszy w Polsce sprzęt poligraficzny do przetwarzania tekstu i obrazu oraz nowoczesne maszyny drukujące jak np. arkuszowe maszyny wklęsłodrukowe Rembrand firmy Koenig und Bauer. Tu uruchomiono pierwsze instalacje do naświetlania tekstu na filmie Monophoto i Linotronic, pierwsze wywoływarki do filmów PAKO i komputery do sterowania naświetlaniem w kamerach i kopioramach firmy Agfa Gevaert, pierwszy skaner do diapozytywów kolorowych Chromagraf firmy Hell, automatyczne maszyny do trawienia cylindrów wklęsłodrukowych oraz Heliokliszograf do elektronicznego grawerowania cylindrów wklęsłodrukowych.

Zakładami kierowała w tych latach dobrana para dyrektorów; naczelny inż. Antoni Kluzek i techniczny inż. Andrzej Maciejewski – absolwent uczelni poligraficznej w Lipsku. Można powiedzieć, że Zakłady były też pod specjalną opieką Zarządu Głównego RSW Prasa, szczególnie w osobie dyrektora ds. poligrafii mgr Jacka Goreckiego, który wywodził się z Zakładów Wklęsłodrukowych. Oprócz inwestowania w najnowszy sprzęt dyrekcja dbała również o kształcenie kadry technicznej. W tych latach 42 osoby ukończyły studia poligraficzne w Lipsku i w Moskwie. Kilkuosobwe grupy fachowców wyjeżdżały na praktyki i wymianę doświadczeń do Berliner Druckerei i drukarni Einheit w Lipsku.

W tym czasie pracowano również nad projektem nowych zakładów. Jednak ze względów ekologiczych oraz ograniczeń działki na Okopowej, podjęto w 1973 roku decyzję o nowej lokalizacji dla zakładów, na Wyczółkach przy ulicy Hołubcowej. W latach 1973-1974 powstawał projekt opracowany przez polską firmę PROCHEM i szwajcarską firmę GRAFICART.

Po 21 miesiącach budowy w latach 1975-1976 nastąpiło uruchomienie pierwszych szerokoformatowych, wklęsłodrukowych maszyn WIFAG już w nowej drukarni.

W początkowych latach przygotowanie cylindrów odbywało się na Okopowej. W następnych latach przenoszono i uruchamiano nowe działy na Wyczółkach. I tu zaczęła się nowa era Zakładów Wklęsłodrukowych.

Patrząc z perspektywy czasu, 50 lat w historii istnienia ulicy Okopowej to moment. Natomiast dla warszawskiego drukarstwa to epoka. Od początków pracy w siermiężnych warunkach, gdzie roztwory chemiczne mieszane były patykiem w starych kuchennych garach nastąpiły tak wielkie zmiany, że obsługę najnowszych w Europie, sterowanych procesorami maszyn i urządzeń wykonywali wysokiej klasy technicy i informatycy w białych fartuchach.

Jak na tamte czasy przystało ważną rolę w życiu Zakładów odgrywały organizacje społeczno-polityczne. Ludzie identyfikowali się ze swoją drukarnią. Chętnie przychodzili na spotkania, zebrania, akademie i wieczorki w świetlicy. Poznawali się, często tworzyli wielopokoleniowe rodziny. Wczasy spędzali razem w ośrodkach w Kazimierzu i Międzyzdrojach lub w Marózku na Mazurach. Był to bardzo ważny okres w ich życiu i ważne miejsce dla Warszawskiego Drukarstwa i pewnie mogłoby być upamiętnione specjalną tablicą.

Janusz Kopacz